logo

Obserwatorzy

czwartek, 21 lipca 2016

Liebster Award

Hejka, moje, najukochańsze żuczki!
Zostałam nominowana do Liebster Award przez Carmille epimetheus, której bardzo dziękuję.

Jak pewnie wiecie, LBA jest to nominacja, którą otrzymuje się od innego blogera za dobrze wykonaną pracę.
Oto jedenaście pytań, które otrzymałam:

1. Jeśli miałabyś wybór, to wolałabyś pokochać wroga, czy być przez niego kochana? Dlaczego?
    Hmm.. Chyba wolałabym być przez niego kochana, ponieważ nie chciałabym doświadczyć na sobie uczucia nieodwzajemnionej miłości (Niby przeciwności się przyciągają, jednak takie relacje happy end'em kończą się zawsze tylko w bajkach. )

2. Jakim masz stonek do szkolnych lektur?
    Teraz w podstawówce / gimnazjum z tego, co słyszałam czyta się "Hobbita", czy "Harrego Pottera". Za moich czasów wszystko było pokroju "Kamieni na szaniec", "Dzieci z Bullerbyn" czy "Stary człowiek i morze".
    Szczerze mówiąc nie mam jednoznacznego zdania na ten temat. Z jednaj strony może to zachęcić nastolatków do czytania, z drogiej zaś strony matura (trudniejsza z roku na rok :P) będzie wymagała czegoś więcej od uczniów.
    Mnie osobiście lektury niezbyt wciągają. Może dlatego, że nie dorosłam dostatecznie, żeby je docenić. Dla mnie są one w większości mało interesujące, jednak odkąd trafiłam do liceum, znalazło się kilka, które mnie zaciekawiły chociażby w małym stopniu.

3. Co sądzisz o świecie XXIw?
    Boziu.. kolejne pytanie, na które mogłabym pisać i pisać, ale nie chcę was zanudzać.
Jeśli chodzi o postęp techniczny, to widzę głównie jego plusy, bo mamy dzięki niemu wiele ułatwień i rozrywki. Wkurza mnie za to niemiłosiernie, że niektóre nastolatki nie potrafią wytrzymać chwili np. bez telefonu, a brak internetu to dla nich koniec świata.
    Wkurzają mnie pozerzy, kłamcy, zdrajcy, egoiści, osoby lecące "na kasę", kupowanie tylko markowych ciuchów, ze względu na znaczek. Denerwuje mnie, że ludzie potrafią być okrutni i chamscy w stosunku do innych.
A najbardziej chyba wkurza mnie, że blogosfera zaśmiecona jest teraz mnóstwem pseudo-blogerów, albo pisareczkami na Wattpadzie. Jest jeszcze wiele innych kwestii, ale nie będę was zanudzać. Podsumowanie ogólne: dla mnie świat schodzi na psy.

4. Być, albo nie być, oto jest pytanie. Odpowiesz na nie?
     A odpowiem, bo mam dobry humor :P
Szczerze to: mi to, ti to, zwisa i powiewa na wietrze. Albo w metrze i w swetrze?  (... kochaj mnie! W maju, w tramwaju, kochaj mnie! xD) Być? Nie być? Co to za różnica? Zamartwiasz się, że nic już w życiu nie zrobisz? Że nie spędzisz więcej dni z Twoją/im ukochan ą/nym?
Hello, będziesz przecież martwy. Nic nie słyszysz, nie myślisz, nie czujesz. Identyczna sytuacja jak ze snem bez marzeń sennych. Zamykasz oczy i Cię nie ma. Ot filozofia.

5. Znalazłeś się sam w czarnym lesie. Drzewa posadzone są w nim w równym odstępie od siebie, a na żadnym z nich nie rosną liście. Opisz swoje odczucia. Użyj wyobraźni.
    Strach i paniczny lęk to pierwsze odczucia, które zagościły by w moim ciele. Gorączkowa chęć ucieczki dręczy moje myśli, a wyobraźnia tworzy w mojej głowie najczarniejsze myśli, które potęgują mój strach.
Zaczynam biec ile sil w nogach, próbując oddalić się od wyimaginowanych powrotów próbujących mnie dopaść. Z miejsca wiem, że przegrałam, bo kiedy się boisz, i zaczniesz uciekać, opanować strach jest znacznie trudniej, nie mówiąc już o zatrzymaniu się.
Tak, to pewnie tak by wyglądało, ponieważ widziałam chyba wszystkie horrory z ostatnich lat i często nocą mi się przypominają :P

6. Co znaczy dla Ciebie wena/inspiracja? Czy potrafisz pisać, nie będąc pod jej wpływem?
     Weną mogłabym nazwać najprościej taki impuls, pod wpływem którego aż mnie ręce swędzą i nie przestaną, dopóki nie zapiszę tego, co akurat przyszło mi na myśl. Potrafię bez tego pisać. W klasie dziennikarskiej non stop trzeba tworzyć różne teksty i wypracowania. Czasem kompletnie nie chcę mi się myśleć o artykule, który właśnie dostałam do napisania i to jeszcze na dziś, a jednak muszę to zrobić i tu ewentualnie lenistwo jest moim największym wrogiem.

7. Jak interpretujesz słowo: konstatnypolitańczykowianeczka? 
    Emm.. Myślę, że może to być mała córeczka konstantypolitańczyka, czyli człowieka z Konstantynopolu.

8. Jakich ludzi uważasz za głupich?
    To bardzo prowokacyjne pytanie :P
Takim mianem określiłabym człowieka, któremu nie da się przemówić do rozsądku. Kłócisz się na przykład z takim ludziem, który opowiada kompletne bzdury, a i tak upiera się przy swoim. Myśli, że wie wszystko najlepiej i nie słucha ludzi wokoło.

9. Jakie jest twoje stanowisko w stwierdzeniu Adolfa Hitlera: "Silny człowiek jest najsilniejszy, gdy jest sam"?
    Dla mnie jest ono jak najbardziej prawdziwe. To ludzie wokół nas są naszą największą słabością, ponieważ mogą łatwo nas zranić, mogą odejść, można nam ich zabrać, a wtedy można się załamać. Gdy jesteś sam, nie można Ci niczego odebrać.

10. Co sądzisz o tym, że jeśli się kogoś kocha, trzeba pozwolić mu odejść?
    Tutaj nie mam jednoznacznego zdania. Z jednej strony, nie powinno się trzymać kogoś na siłę przy sobie. To samolubne, po za tym to żadna przyjemność. To popieram tak w 70%
Z drugiej zaś strony (pozostałe 30%) są przypadki, kiedy trzeba zawalczyć, np dla ocalenia rodziny.

11. Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać. Co sądzisz o cytacie Ernesta Hemingwaya z powieści pt. "Stary człowiek i morze"?
    Opowiadanie wiele nas uczy, pisałam kiedyś o tym wypracowanie. Podoba mi się ten cytat, jest w pewnym sensie motywujący. Mówi nam o tym, że życie może odebrać nam wszystko, co mamy; dom, rodzinę, pieniądze. Jednak to nie znaczy, że zostaliśmy pokonani, zawsze możemy zrobić coś, co pozwoli nam zbudować to na nowo.

Teraz ja nominuję:
Taka Miłość
Darka 3363
Rolaka
Ivy "GothFiary" Stone
Moje pytania:
1. Jakie jest Twoje pięć rzeczy, które chciałabyś zrobić przed śmiercią?
2.  Dlaczego zaczęłaś pisać?
3.  Masz jakieś fobie?
4. Opisz swój dowolny sen, bo te chyba zawsze są dziwne.
5. Wierzysz w magię/ istnienie świata pozaziemskiego? Uzasadnij.
6. Gdybyś do końca życia miał wykonywać jakąś czynność, co by to było? Uzasadnij.
&. Byłbyś w stanie oddać za kogoś życie? Za kogo/dlaczego?
8. Jaki masz stosunek do samobójstwa?
9. Co myślisz o dzisiejszej młodzieży?
10. Co sądzisz o ustawie aborcyjnej?
11.Jeśli musiałabyś wyjechać z Polski nie mogłabyś nigdy wrócić, w jakim kraju byś zamieszkała i dlaczego?

Jeszcze raz gorąco dziękuję za nominację i życzę powodzenia!
Buziaki, Winter.

poniedziałek, 18 lipca 2016

GRANICA SIÓDMA: Druga twarz ludzkości

Krótkie info... 
... albo jednak nie ;) Kocham Was!
Gorąco zapraszam:
- …Więc… Co zamierzasz teraz zrobić? – Spojrzała mi prosto w oczy, gdy już wyjaśniła z grubsza w jakiej sytuacji obecnie się znajduję. Odwróciłam się do niej plecami, by nic nie rozpraszało teraz mojej uwagi. To była ważna decyzja. Miałam w zasadzie dwie opcje: dołączyć do niej, do jej „rodziny”- jak to powiedziała, rozwijać swoje umiejętności wśród „swoich”, sprzymierzyć się z ludźmi, których przeklęłam dawno temu i… Mieć w końcu jako-tako swoje miejsce na świecie, bądź odmówić współpracy z Celestią, pozostać samą, rozwijać umiejętności na podstawie informacji z księgi, czerpiąc doświadczenie z własnych licznych błędów i jeszcze liczniejszych prób, przy okazji będę samotnie zmagać się z niesprawiedliwością tego świata i może „jakoś to będzie”. Przyznaję, pierwsza opcja możliwe, że jest trochę… Hm. Lepsza? Ale może uda mi się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu? Granie na dwa fronty może wcale nie być taką najgorszą opcją. Będę pobierać nauki z dwóch źródeł, nie zatracę prawdziwej siebie i dodatkowo przynajmniej nie będę sama. Za to nie wiem, czy stać mnie na zaufanie komukolwiek. Co z tego, że oni podobno są tacy, jak ja? To wciąż są ludzie. Egoistyczni, chamscy, bezwzględni ludzie. Nic nie warte, słabe kreatury. Wszyscy tacy są, a ja wcale nie jestem od nich lepsza, w końcu też jestem człowiekiem.
To prawda, jest ryzyko, ale przynajmniej mam szansę coś zmienić w swoim życiu. Ciągle tylko narzekam i użalam się nad sobą, jestem taka słaba.
Bezużyteczna – Natychmiast przechodzi mi na myśl. Nie chcę taka być. Mam dość tej cholernej bezczynności. Przygryzam nerwowo wargę, czuję jak serce wystukuje mi w piersi stały rytm. Niemal słyszę teraz, jak demony w mojej głowie tańczą i skaczą, niczym przy rytualnym ognisku wołając naprzemiennie: tchórz!, słabeusz!, ofiara losu! Wiem, co próbują zrobić. Chcą mnie podpuścić. Niestety, tym razem mają stu procentową rację i nic nie jest w stanie tego zmienić. Niech im będzie, zrobię tak, jak chcą. Ten jeden jedyny raz mogę być ich marionetką.
– Podejmuję wyzwanie, Celestio. Dołączę do Ciebie, ale pod warunkiem, że mnie teraz zaprowadzisz do Waszej kryjówki. – Odwróciłam się do niej gwałtownie, spoglądając jej ze zdecydowaniem w oczy. Niech wie, że nie będzie ze mną tak łatwo, muszę mieć się na baczności. Pierwsza zasada mojej szkoły przetrwania: nigdy nie okazuj słabości! Wiem, że właśnie pcham się do jaskini lwa i to w dodatku na własne życzenie, ale jeśli mam z nimi współpracować, to muszę najpierw ocenić, jakim potencjalnym zagrożeniem mogą być dla mnie te dzieciaki. Nigdy nie wiadomo, co los nam zgotuje, prawda?
– Z przyjemnością Vivianne. I tak miałam Cię tam dziś zabrać. Nie mogę się już doczekać, aż wszyscy się poznacie. Zobaczysz będziesz zachwycona. – Klasnęła radośnie i kiwnęła na mnie głową, abym szła za nią. Wygląda na bardzo szczęśliwą, wystarczy dać jej różowego lizaka w dłonie i ciężko byłoby ją odróżnić od siedmiolatki. Mimowolnie uniosłam w górę kąciki ust. Z nieco lepszym humorem niż miałam rano, podążyłam za rudowłosą.
* * *
Nie dłużej niż czterdzieści pięć minut później byłyśmy na miejscu. No… Może raczej pawie na miejscu. W niecałą godzinę zdążyłyśmy przejechać przez miasto w stronę przedmieść. Kiedyś w Charronie[1] była elektrownia i sąsiadujące z nią tajne laboratorium rządowe, ale po tajemniczym ataku terrorystów, którzy przejęli władzę nad wszystkimi maszynami, to miejsce zostało opuszczone. Nie wiadomo, po co przestępcom był potrzebny ten instytut, ale tak szybko, jak został on zaatakowany, równie szybko był przez nich opuszczony. Pracownicy nigdy tu nie powrócili, nikt już tu nie wrócił.
Wejście do kompleksu naukowego było sterowane elektronicznie, hakerzy skutecznie zamknęli to miejsce na świat. A przynajmniej tak miało być. Najwyraźniej grupa nastolatków zdołała ich przechytrzyć. No chyba, że…
– Co tu robimy? - Spytałam stojąc przed główną bramą wejściową. Uniosłam dłoń i delikatnie pogładziłam stalowy mur zniszczony przez upływający czas.
Już za chwilę będziemy w domu. – Uśmiechnęła się do mnie tajemniczo. Ewidentnie coś ukrywa. – Widzisz tą ścianę? – Wskazała na metalową zaporę, której właśnie dotykałam.
- Nie, nie widzę. Jestem ślepa i upośledzona umysłowo. – Przewróciłam oczami. Wiem, że jej pytanie było retoryczne, ale i tak nie mogłam się powstrzymać przed obdarzeniem jej jakąś kąśliwą uwagą. Ona na to tylko zaśmiała się, jakbym właśnie opowiedziała jej jakiś kawał. Wiem, że znam ją dopiero dwa dni, ale odnoszę silne wrażenie, że dziewczyna cierpi na jakąś chorobę psychiczną. Może to rozdwojenie jaźni? Nie, raczej to nie to.
– Tutaj znajduje się główne wejście do tego starego kompleksu naukowego. Stalowe wrota o grubości półtorej metra, za nimi kolejne wrota o grubości jednego z małym polem minowym i w końcu kuloodporne drzwi, które otwierały się tylko i wyłącznie po zeskanowaniu siatkówki lewego oka i obu dłoni. Niezła bariera, co? Za takimi zabezpieczeniami musi się kryć coś wielkiego.
– Przyprowadziłaś mnie tu tylko dlatego, żeby mi to powiedzieć? – Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Nie mogę w to uwierzyć. Dałam się oszukać! Zacisnęłam impulsywnie pięści ze złości.
– Spokojnie, nie bądź w gorącej wodzie kąpana, moja droga muszko. Za chwilę będziemy na miejscu. To, jak już mówiłam, było kiedyś głównym wejściem. Ale oprócz tego jest jeszcze kilka innych. My korzystamy z tego. – Machnęła ręką, żebym podążyła za nią. Nie mając za bardzo wyboru, zrobiłam jak chciała. Przeszłyśmy zaledwie kilkanaście kroków w okoliczne krzaki obrastające mur z lewej strony wejścia. Po drodze minęłyśmy panel otwierający wrota. Elektroniczna płyta zwisała na kilku ocalałych kablach. Raz po raz wydostawały się z drutów pojedyncze iskry. Skoro to miejsce po tylu latach wciąż jest pod napięciem to znaczy, że nie jest wcale takie opuszczone jak myśli społeczeństwo.
Znajdowałyśmy się zaledwie kilka metrów od pordzewiałego ogrodzenia. Przeszłyśmy jeszcze parę kroków w głąb błagającego o H2O gąszczu. Krótka spódniczka od szkolnego mundurka ani trochę nie ułatwiała mi spaceru wśród wysuszonej roślinności. Z każdym krokiem złośliwe gałązki łaskotały niemiłosiernie moje łydki.
– Eh… Mam nadzieję, że żaden z tych badyli nie okaże się nagle pokrzywą. – Zaklęłam pod nosem, a do moich uszu niemal natychmiast dobiegł cichy chichot.
– Nie martw się. – Uspokoiła mnie. – Przechodziłam tędy setki razy i jeszcze nigdy nie natknęłam się na nic niepokojącego.
– Wierzę Ci na słowo. – Mruknęłam niby od niechcenia. I chociaż ją o tym zapewniałam, moje słowa nie miały pokrycia w czynach. Wciąż bowiem uporczywie wpatrywałam się pod nogi szukając potencjalnie trujących roślin, mimo że kompletnie nie znałam się na botanice. Przez moje irracjonalne zachowanie nie zauważyłam, że przewodniczka nagle stanęła. Nie chcąc na nią wlecieć, próbowałam ją wyminąć, przez co potknęłam się o wystający korzeń. Z impetem runęłam na coś, co miało być ziemią, a okazało się twardą i przy okazji piekielnie rozgrzaną od południowego słońca, metalową płytą. Natychmiast poderwałam się do pionu i zaczęłam pocierać poparzony łokieć. Gdy  moje spojrzenie natrafiło na czarne tęczówki rudzielca, miałam wrażenie, że zaraz spalę się ze wstydu. Czuję, jak moje zawsze blade policzki robią się coraz bardziej gorące. Przeklęta nieśmiałość! Zawsze się uaktywnia w najmniej sprzyjającym momencie.  Może i potrafię skrywać swoje myśli i uczucia za grubym murem mentalnym, ale niestety nie umiem ogarnąć swojego upośledzonego organizmu.
– Uprzedziłaś mnie, kruszynko. – Uśmiechnęła się pobłażliwie. – Nasze tajne wejście znalazłaś jeszcze szybciej niż ja, gdy byłam ty po raz pierwszy. – Zażartowała.
– Nie jest zbyt dobrze schowane, jak na wejście chroniące Wasz największy sekret. Zakpiłam. Doprawdy, co z nią jest nie tak? Wolałam, jak nie była taka wesoła. Ta jej nagła euforia zaczyna mi już ostro działać na nerwy. Dziewczyna nie skomentowała mojej uwagi. Już z większą powagą uklęknęła przy metalowej klapie od… Ścieków? W ciszy patrzyłam, jak odgarnia przyschniętą florę z nagrzanej powierzchni i po chwili odstawia ją na bok. Bez słowa zaczęła schodzić w dół po drabince. Na mojej twarzy pojawił się mały grymas na myśl, ze zamiast siedzieć teraz w wysterylizowanym pomieszczeniu pracowni fizycznej, będę spacerować pod ziemią w towarzystwie szczurów wśród kanałów ściekowych. Jedyną osobą, którą mogę winić za zaistniałą sytuację, to tylko i wyłącznie siebie. Ale skąd miałam wiedzieć, że los spłata mi takiego figla?
            Nie wiem, ile czasu wędrowałyśmy zasmrodzonymi korytarzami, ale po niezliczonej ilości zakrętów i sporej dawce ciasnych tuneli, ku mojej uciesze ukazała nam się jakaś większa przestrzeń. Ogromne pomieszczenie już po chwili okazało się być jakąś halą. Główną jak przypuszczam, ponieważ znajduje się tutaj aż osiem starych, ale nie zniszczonych wind, z czego pięć jest towarowych i kilka klatek schodowych.
– Nareszcie wyszłyśmy z tego labiryntu. Jeszcze chwila, a nabawiłabym się klaustrofobii. – Przerwałam ciszę, która towarzyszyła nam podczas całej wędrówki. Nie przeszkadzała mi ona, ale pomyślałam, że skoro mam zacząć od nowa, wśród ludzi, którzy mają mnie zaakceptować, to chociaż poćwiczę z Cel moje zdolności interpersonalne, które są szczerze mówiąc nijakie. W swoim dotychczasowym życiu nie miałam dużo okazji do prowadzenia rozmowy, więc to jest najwyższy czas by zdobyć jakiekolwiek doświadczenie.
– Szybko się przyzwyczaisz. – I to tyle? Ja się tu męczę, aby zacząć rozmowę i o to, co dostaję za odpowiedź. Jakby chociaż inaczej sformułowała wypowiedź, może udało by mi się jakoś pociągnąć dalej tę rozmowę… Z resztą czego ja się spodziewałam. Zawsze wszystko mam pod górkę, a mimo to wciąż mam tą złudną nadzieję, że może chociaż raz w życiu coś mi pójdzie gładko.
– Długo jeszcze? – Jęknęłam niczym sześcioletnie dziecko zmęczone zbyt długą podróżą.
– Hm… Nie, jeszcze tylko musimy wjechać windą na odpowiednie piętro.
– To dobrze. – Mruknęłam, nie bardzo wiedząc, jak mogę podtrzymać konwersację.
– Polubicie się. – Powiedziała znienacka, gdy już wyszłyśmy z urządzenia na trzecim piętrze. – Wszyscy są trochę zwariowani, ale przynajmniej są sobą.
          
~*~
Dziękuję, kochani, że odwiedziliście mnie również tym razem.
Jestem naprawdę szczęśliwa, że to czytacie i mogę spokojnie podzielić się z Wami moją twórczością! ;)
Mam nadzieję, że Wam się spodobało, tymczasem żegnam się i do następnego!
Pozdrawiam, Winter Blackrose.


[1] Charron – Miejscowość i gmina we Francji, w regionie Poitou-Charentes, w departamencie Charente-Maritime.

czwartek, 7 lipca 2016

GŁOSOWANIE NA BLOG MIESIĄCA!

Witam serdecznie kochani!
Mój blog został wybrany do sondy na blog miesiąca CZERWIEC 2016r
Głosowanie trwa do końca lipca, ale proszę Was, nie zwlekajcie!
Dla Was to tylko jedno, małe kliknięcie, a dla mnie to niezwykła radość i motywacja.

Oddaj głos na kingdom-of-winter-blackrose.blogspot.com, jeśli tylko masz ochotę mnie wesprzeć ;)
Gorąco pozdrawiam, Winter

GRANICA SZÓSTA: Nowe horyzonty

– Nie wiem, czym Ty się tak właściwie przejmujesz. – Czarnowłosy chłopak uniósł pytająco brew, jednocześnie lustrując dziewczynę swoim charakterystycznym lodowatym spojrzeniem, jakby nie dowierzał, że ktoś taki, jak ona, może mieć aż tyle wątpliwości. Teatralnie pogładził swoją brodę, zastanawiając się nad czymś usilnie. – To, że nareszcie zaczęli  działać, było do przewidzenia, kiedyś w końcu musieli zacząć realizację planów. Przynajmniej mamy pewność, że ona nie jest szczurem. To nasza przewaga. A przecież tak długo na to czekaliśmy, musimy ją mieć… Słuchaj, długo się głowiliśmy, na co oni tak dokładnie polują, a przede wszystkim, dlaczego szukają tego u nas. Nie wiedzieliśmy tego, ale przynajmniej mieliśmy wystarczająco oleju w głowie, by blefować, tylko dzięki temu udawało nam się tyle czasu przeżyć. Wiedzieliśmy, że nie zabiją nas tak długo, dopóki istniała nawet najmniejsza szansa na to, że wiemy, gdzie ten ich tajemniczy skarb się znajduje. Teraz, gdy nareszcie odkryliśmy, czego szukają, sami musimy to złapać. Szkoda tylko, że wcześniej nie zorientowaliśmy się, że ta ich cenna zabawka będzie miała dwie nogi, dwie ręce i sprawny rozum. Mruknął po chwili, jakby mówił do siebie, ale ona i tak go usłyszała. Echo sprawiło, że nawet najcichszy szmer brzmiał tutaj, jak przepuszczony przez włączony megafon dźwięk. Rozejrzała się nerwowo po skąpanym w mroku pomieszczeniu. Umówiła się tu z nim na rozmowę, miała tylko zdać raport swojemu szefowi, który szczerze mówiąc był dla niej bardziej jak brat niż szef, ale jak zwał, tak zwał. Nie podobało jej się to miejsce. Zwykle spotykali się w ich kryjówce. Wszyscy. Dziewczyna głowiła się teraz, dlaczego on tym razem wybrał jakiś stary, porzucony magazyn na obrzeżach miasta, a nie ich bezpieczną i przede wszystkim dobrze strzeżoną bazę. Tak czy inaczej mówi się trudno – powtarzała w myślach - Nie wejdziesz człowiekowi do głowy. Wciąż jednak miała parę wątpliwości, co do jej jutrzejszej misji.
– Jesteś tego pewien? Tak w stu procentach? – Spytała jeszcze raz dla pewności. Musiała wiedzieć, że to, co planują zrobić, nie zniszczy ich wielomiesięcznej pracy. Nie po to harowali tyle czasu, narażali swoje życia, żeby teraz wszystko diabli wzięli!
– Dobrze wiesz, że tak. – Przekomarzał się z nią. – Gdyby to była jakaś zasadzka, to już dawno byś to wyczuła. – Miał racje. Prawie zawsze ją ma, a ona już od dawna powinna o tym wiedzieć.
– Wiem o tym doskonale, panie wielce-super-hiper-perfekcyjny. – Odpowiedziała mu z grymasem wymalowanym na twarzy. – Co mam z nią potem zrobić? – Spytała bezpośrednio, nawet nie siląc się na uprzejmość, by ponaglić Christopher’a. Niezależnie od tego, jaki on akurat miał humor, musiała znać konkretne dane dotyczące tego zadania, aby to zakończyło się powodzeniem.
– Dobrze by było, gdybyś z nią do nas przyszła.
– Niech będzie. – Zgodziła się i nie chcą dłużej przebywać z nim w tym upiornym pomieszczeniu, wyszła pośpiesznie na zewnątrz, kierując się w tylko sobie znanym kierunku.
– Zaufaj sobie. – Szepnął, nawet na nią nie patrząc, gdy wychodziła.
– Tak zrobię. – Również odpowiedziała cicho.
* *  *
            To dziś, na prawdę dziś. Jejku, ale się denerwuję! Czuję się, jakbym miała zaraz paść na podłogę i już z niej nie wstać. Zawsze byłam spokojna i niczym nie wzruszona, a teraz zrobił się ze mnie jeden wielki kłębek nerwów. Nigdy wcześniej nie czułam się aż tak wytrącona z równowagi. Moje mięśnie są teraz jak z waty i mam wrażenie, że gdyby nie moja elastyczna skóra i twarde kości, to już dawno rozpadłabym się na kawałki. To wszystko dlatego, że się z nią umówiłam. To prawie tak, jakbym w końcu miała jakąś koleżankę.
Wdech, wydech, Vivin. Nie zapomnij o oddychaniu, nie zapomnij.  – Powtarzałam nerwowo w myślach.
Przygryzłam gorączkowo wargę i zatrzasnęłam drzwiczki od szafki, w której zwykle zostawiało się kurtki i stroje na w-f. Zmuszając swoje kończyny do ruchu, odeszłam kilka kroków od „sfery bezpiecznej” przy mojej szkolnej skrytce i nie mając już za bardzo ani czasu, ani wyboru, popłynęłam wraz z tłumem uczniów wąskim korytarzem w kierunku sal lekcyjnych.
            Wchodząc do klasy na drugim piętrze z numerem siedemnaście, rozejrzałam się po pomieszczeniu. Prawdopodobnie zarówno moje miejsce w ostatnim rzędzie pod oknem jak i okoliczne ławki będą puste, to już chyba tradycja. Siedzenie obok „wiedźmy z piekła rodem”, dla nie świadomych chodzi tu oczywiście o mnie, grozi klątwą. 
O-o! Chyba mamy jakiegoś nowego w klasie. W dodatku biedak siedzi w pechowej ławce po mojej prawej. A to znaczy, że jeszcze nie miał przyjemności wysłuchać wszystkich plotek, jakie krążą na mój temat wśród uczniów. W sumie to mnie to nie dziwi. Chłopak ma lekko przydługie włosy w kolorze dojrzałych płatków słonecznika z grzywką postawioną buntowniczo do góry. Jego bardzo bladą skórę oświetlały promienie porannego słońca, dodając jej magicznego blasku, a brązowe tęczówki utkwione były nieruchomo w jeszcze niezapisaną tablicę. Ubrał się cały na czarno, jak jakiś got i zaciągnął sobie kaptur bluzy głęboko na głowę. Nie dziwię się, że siedzi koło mojego miejsca. Jego wygląd i postawa nie robią zbyt dobrego, pierwszego wrażenia. To wyjaśnia, dlaczego nikt go jeszcze przede mną nie ostrzegł. Niech lepiej szybko się przesiądzie, bo jeszcze doczepią mu łatkę „czarownika z Salem”.
Przyłapując się na tym, że już dłuższą chwilę stoję w przejściu i wpatruję się w blondyna, co swoją drogą jest trochę niegrzeczne, postanowiłam, że podejdę do niego i każe mu się przesiąść. Wiem, że to nie jest w porządku, ale co mnie to obchodzi. Nie chcę, żeby skończył tak samo jak ja, wiem jakie to uczucie być odrzuconym. Co z tego, że swoim mrocznym wyglądem odstraszył już na wstępie trzy-czwarte klasy. On wciąż ma szansę się z kimś zaprzyjaźnić, ja niestety nie.
– Radzę Ci stąd szybko spadać, koleś. – Zawołałam jakby od niechcenia nawet na niego nie spoglądając, gdy byłam dość blisko niego, bym nie musiała zdzierać sobie gardła wrzeszcząc przez całą salę, ale też na tyle daleko, aby kilka innych osób mogło mnie usłyszeć. Jak już robić z siebie tą złą, to po całości. Dwie dziewczyny słysząc mój głos schowały się w głąb pomieszczenia. Chłopak ani drgnął. – Nie będę się powtarzać, nowy. To Twoja ostatnia szansa, jeśli zaraz się stąd nie zwiniesz..
– To co? – Obrócił się gwałtownie w moją stronę. Ciężar jego spojrzenia przeszył mnie na wskroś, w jego oczach widziałam wyzwanie. Kolczyk w brwi sprawił, że wyglądał jeszcze bardziej niebezpiecznie. Na moment cała odrętwiałam z zaskoczenia, po czym jak gdyby on się nigdy nie odezwał, a jego spojrzenie nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia, opadłam lekko na swoje krzesło i po chwili odparłam.
– To będziesz skazany na mnie, blondynku. – Z braku lepszego pomysłu na odpowiedź pomyślałam, że skoro już tak się rwie do walki, to przyjmę jego wyzwanie. W końcu do tanga trzeba dwojga, prawda? Może być całkiem zabawnie. On na to uśmiechnął się zadziornie.
– A proszę bardzo. – Odwrócił się z powrotem w stronę tablicy. No co za… Egh, aż brak mi na niego określenia.
Rozbrzmiał dzwonek, a pani Smith jak zwykle weszła do klasy punktualnie, obdarowując wszystkich zebranych swoim firmowym uśmiechem. Kto wie, może ten dzień nie będzie aż taki zły, jak myślałam?
* * *
– Opowiedz mi, co konkretnie zmieniło się ostatnio w Twoim życiu. – Spytała, delikatnie się przy tym uśmiechając, jakby chciała mnie zachęcić do mówienia. Miała rację, potrzebowałam zachęty. Czas przeznaczony na przerwę mijał nieubłaganie, a mi głupio było powiedzieć cokolwiek. Niby wszystko mi jedno, czy mnie polubi, czy weźmie za wariatkę, ale jednak… No właśnie zawsze jest to głupie „ale”.
– Śnią mi się koszmary. – Przyznałam się po upływie kilku sekund, które zdawały się dłużyć jak godziny. Patrzyłam jej przy tym prosto w oczy. Pierwsza zasada: nigdy nie okazuj słabości. Podeszłam do niej i usiadłam obok na drewnianej ławeczce. – Czasem mam wrażenie, że to wszystko dzieje się naprawdę, ale później okazuje się, że to tylko senna wizja. Problem tkwi w tym, że ja nawet nie mam pojęcia kiedy zasypiam. W jednej sekundzie idę przez park, a w następnej już przeżywam apokalipsę we śnie.
– I co o tym wszystkim sądzisz?
– Nie wiem, ty mi powiedz. – Przyszłam tu się czegoś dowiedzieć, a ona się mnie pyta, co ja o tym sądzę? Co to u licha ma być? Zmarszczyłam brwi, zdecydowanie mi się to nie podoba.
– Też mnie to kiedyś spotkało. Osamotnienie, brak zrozumienia, dziwne obrazy wirujące w umyśle. – Wyznała nie patrząc na mnie, jakby wracała myślami w odległe zakamarki wspomnień. – Niecałe dwa lata temu mieszkałam w dworku w małym miasteczku na północ od Londynu. Nie chodziłam wtedy do szkoły, mnie i moją młodszą siostrę uczyła guwernantka[1], którą zatrudnili nasi opiekunowie. Co jakiś czas robiła nam ćwiczenia i testy sprawdzające nasze postępy w nauce. Pewnego razu w noc poprzedzającą jeden ze sprawdzianów miałam sen. Widziałam w nim nauczycielkę zapisującą do niego pytania i odpowiedzi. – Uważnie słuchałam jej opowieści, choć nie miałam pojęcia, jaki ma to związek ze mną. – Następnego ranka dostałam od niej kartkę z zadaniami. Dokładnie tymi, które mi się przyśniły. Kolejność pytań, ułożenie zdań, wszystko było identyczne. Oczywiście zaliczyłam go na maksymalną ilość punktów, co nie było żadną niespodzianką, no może raczej  dla mnie nie było. Po tym belferka co chwilę robiła mi całą masę testów na inteligencję, wyniki za każdym razem były wysokie dzięki moim proroczym snom, o których oczywiście nikomu nie powiedziałam. Nie minęło dużo czasu, aż w mojej miejscowości okrzyknięto mnie mianem „cudownego dziecka”, a rodzina postanowiła wysłać mnie do Francji, żebym zaczęła swoją naukową karierę. Niestety, tak szybko jak szczęście przyszło, tak poszło. Przestałam widzieć w wizjach odpowiedzi do egzaminów, za to zaczęły pojawiać się ostrzeżenia dotyczące przyszłości. Zeszłoroczny wybuch wycieczkowca niedaleko Calais[2], zamach na pałac Elizejski[3], pożar opactwa Westminsterskiego[4], rozbicie dwóch samolotów nad Atlantykiem, tsunami nad wybrzeżem Japonii, wszystko przewidziałam. Za każdym razem ostrzegałam przed katastrofami, na początku wszyscy się mnie śmiali, ale gdy wszystko, co mówiłam, stawało się prawdą, zaczęli mnie wytykać palcami i unikać. Przestałam wywoływać swoje prorocze sny, aż z czasem stały się one mniej wyraźne, a w końcu prawie zniknęły. Załamałam się, uciekłam z akademika i wylądowałam na ulicy. Myślałam, że to mój koniec, na szczęście szybko odszukał mnie Chris. Pokazał mi, co potrafi, był taki jak ja, powiedział też, że nie jesteśmy jedyni i żebym do niego dołączyła. Gdy jego i rodzice odrzucili go po tym, jak odkryli jego „dziwactwo”, postanowił poszukać innych, takich jak my. Teraz jest nas całkiem sporo. Wszyscy skrzywdzeni przez los w taki, czy inny sposób, zostaliśmy przygarnięci przez niego. Na dziś dzień mamy nowy dom, wsparcie, nową rodzinę, i przede wszystkim mamy siebie.
– Dlaczego mi to opowiadasz? Jaki to ma związek z moimi koszmarami?
– Nie masz w sobie zbyt wiele cierpliwości, prawda? – Spytała, a na jej ustach zagościł chytry uśmieszek. Rozluźniłam mięśnie, widząc, że jest przyjaźnie nastawiona, chodź to nieznaczny, że i ja się zacznę spoufalać.
Nie przepadam za marnowaniem czasu. – Mruknęłam ponuro i szczerze.
No to jest nas dwie. – Wstała energicznie. – Choć, przejdziemy się. – Wyciągnęła do mnie rękę, a ja przyjęłam jej pomoc i również podniosłam się z ławeczki.
– Gdzie idziemy? – Spytałam z ciekawości.
– Na wagary.




[1] Guwernantka – Nauczycielka domowa
[2] Calais – Miasto i gmina we Francji, w regionie Nord–Pas–de–Calais.
[3] Pałac Elizejski – Klasyczny pałac w Paryżu, będący siedzibą prezydenta.
[4] Opactwo Westminsterskie – Narodowy kościół koronacyjny w Wielkiej Brytanii