DODATEK DO ROZDZIAŁU W ZAKŁADCE : W mroku światłości
Jakież to zabawne, prawda? Wystarczy
zdefiniować zaledwie kilka kolorów, żeby poznać człowieka. Jego nastrój,
samopoczucie, emocje…
Wiem, że może się to wydawać głupie, ale skoro już przebudziła się we
mnie ta nienaturalna zdolność widzenia aur… I skoro jestem już w stanie
uwierzyć w to, że widzę nie sen lecz rzeczywistość, to chcę wiedzieć więcej na
ten temat. W końcu, jeśli okazuje się, że można widzieć ludzkie dusze, to
dlaczego nie miałyby istnieć inne tego typu rzeczy? Nie mówię tu o magii,
czy innych mocach „superbohaterów”, nie jestem przecież aż tak naiwna, ale w
głębi serca liczę, że moja ponadprzeciętna zdolność to dopiero początek przygód
w świecie pełnym paranormalnych trików i sztuczek.
A więc postanowione,
od teraz zaczynam swój trening. Szalenie mnie kusiło, bym ponownie zajrzała do
tajemniczej księgi, na którą natknęłam się jakiś czas temu w rodzinnej
rezydencji, gdy chciałam dowiedzieć się czegoś konkretnego o aurach, i tą samą,
którą szczerze mówiąc potem cichaczem zwinęłam, ukrywając w pokoju pod łóżkiem,
i od razu chciałam poznać resztę tajemnic skrywanych przed ludzkością, ale
udało mi się powstrzymać w ostatnim momencie. Nie było to łatwe, ale z resztą i
tak wszystkie późniejsze techniki nauk paranormalnych, parapsychicznych, czy
nawet chociażby czarnej magii opierają się na tej podstawowej umiejętności,
którą odkryłam nie tak dawno temu. Nie tracąc czasu zdeterminowana zaczęłam
swój trening.
* * *
Jak zwykle obudziłam się dość
wcześnie. Pewnie do świtu zostały jeszcze ze dwie godziny. Otworzyłam
powoli zaspane powieki i przeciągnęłam się leniwie, czując jak strzela mi w
karku i kręgosłupie. Wszystko, o czym teraz marzyłam, to ciepły prysznic
na rozprostowanie zesztywniałych kości. W pewnym momencie po prostu
zamarłam, uświadamiając sobie nieoczekiwanie, że obudziłam się w nie swoim
pokoju. Zaniepokojona rozejrzałam się po zupełnie obcym dla mnie pomieszczeniu.
Wygląda mi to na sypialnię urządzoną w antycznym, ale bardzo eleganckim stylu.
Białe ściany zdobiły trzy portrety, każdy przedstawiający tę samą,
nienaturalnie piękną i zarazem nieziemsko bladą kobietę. Na każdym z nich
siedziała przy fortepianie, jej długie, lekko falowane włosy opadały czarną
kaskadą na prawie, że białą twarzyczkę. Duże, ciemne niczym czarne dziury oczy
w kształcie migdałów wpatrywały się raz na mnie, a na dwóch pozostałych
obrazach w kartki z nutami. Nieruchome, smukłe dłonie spoczywały na równych
klawiszach instrumentu. W tle majaczyła tylko głęboka ciemność. Postać ubrana
była w szykowną suknię w stylu wiktoriańskim z rozkloszowanymi
rękawami. Wszystkie portrety utrzymane były w ostro wykontrastowanych barwach,
na których jedynym ciepłym elementem było kilka czerwonych niczym krew różyczek
rzuconych luzem na każdej z klap fortepianów widniejących na malowidłach. Odwróciłam oczy od portretów i utkwiłam wzrok
w ogromnym lustrze ustawionym w ozdobnej, metalowej ramie naprzeciwko
łoża, na którym leżałam. Z prawej strony mebla stała drewniana szafka
nocna, na której dostrzegłam małą lampkę. Zapaliłam światło i natychmiast
zmrużyłam oczy przed oślepiającym blaskiem. Uważając, aby nie wejść w żadem z
porozrzucanych niedbale na podłodze przedmiotów, wyszłam z pomieszczenia.
Mosiężne, drewniane drzwi skrzypnęły przeciągle i moim oczom ukazał się
skąpany w nocnej ciszy, upiorny dziedziniec. Zamrugałam zaskoczona
i potarłam powieki, upewniając się tym samym, że to jednak nie jest sen.
Nim się obejrzałam drzwi zatrzasnęły się za mną, a gdy się obróciłam, nie
było po nich nawet śladu.
Po ciele przeszły
mnie lodowate ciarki, a serce waliło w piersi niczym bezlitosny młot. W momencie,
gdy czarne ptaszyska zakrakały złowrogo i przysiadły na starych, spróchniałych
drzewach wokoło, miałam wrażenie, że mi eksploduje. Nie wiedząc, co mam zrobić,
zbliżyłam się powolnym krokiem do stojącej pośrodku kamiennej fontanny. Z
każdym krokiem narastał we mnie paniczny strach. Normalnie ciemność i
podobne do tego, mroczne miejsca, jak np. cmentarze nie wywoływały u mnie
uczucia paniki, ale tym razem było zupełnie inaczej. Czułam, jakbym była
przez coś obserwowana. Rozejrzałam się dokładnie po otoczeniu, ale gdy moje
oczy nie dostrzegły niczego podejrzanego, przeniosłam wzrok na posąg.
Natychmiast się wzdrygnęłam. Statua jest ustawiona pod innym kątem. Teraz stoi
przodem do mnie i wyraźnie widzę, że to ta sama kobieta, która
widniała na portretach.
W pewnym
momencie nieoczekiwanie ożyła. Z przerażającym dźwiękiem przypominającym łamane
kości ruszyła ręką i złapała mnie gwałtownie za gardło. Chciałam krzyknąć, ale
zabrakło mi powietrza w płucach. Zaczęłam się dusić, kopiąc na ślepo i szarpiąc
się bezskutecznie. Jej żelazny uścisk nie zelżał, za to statua zamachnęła się i
wbiła mnie z niespotykaną siłą w ziemię. Po chwili odchyliła dwie kamienne
łapy w tył i próbowała zadać mi prawdopodobnie śmiertelny cios w brzuch,
wbijając mnie głębiej w twarde podłoże. Była tak szybka, że zanim się
obejrzałam, poczułam niewyobrażalnie silny ból w tułowiu, dodatkowo krztusząc
się własną krwią. Jęknęłam po trochu zdezorientowana i po trochu z własnej
bezsilności. Jestem pewna, że połamała mi co najmniej większość żeber, mam
za to spore wątpliwości, co do stanu w jakim muszą być teraz moje
płuca. Sądząc po tym, że ledwo co oddycham, raczej nie jest za dobrze.
–
Czekamy na Ciebie. – Syknęła
tuż przed moją twarzą i niemal natychmiast złapała mnie jedną ręką za głowę,
drugą rozwartą szeroko z ostrymi pazurami skierowanymi ku dołowi, zbliżyła do
gardła, gwałtownie je rozszarpując.
Otworzyłam przerażona oczy. Cała zalana potem z kołatającym sercem siedziałam teraz
niespokojna na swoim łóżku. W swoim pokoju. Roztrzęsiona rozejrzałam się
po pomieszczeniu i dodatkowo zajrzałam jeszcze pod meble w poszukiwaniu
jakiegoś niebezpieczeństwa, jednak na szczęście niczego takiego nie znalazłam.
Odetchnęłam głęboko, próbując uspokoić tym oszalałe ze strachu serce. Nerwowo
przygryzłam dolną wargę i drżącymi rękoma sięgnęłam do nocnego stoliczka
po księgę, którą zeszłej nocy przełożyłam tam spod łóżka. Aby się trochę
rozluźnić postanowiłam zagłębić się w jej tajemnice. Tylko to może
teraz uwolnić mój skołowany od nocnych koszmarów umysł.
* * *
Gdy już po kilku dniach perfekcyjnie opanowałam widzenie i
rozpoznawanie ludzkich dusz, bezproblemowo odczytywałam zamiary ludzi i ich
emocje, zabrałam się za kolejną rzecz na liście w księdze. Były to tzw. „psi
kulki”.
Ma to na celu
wyrobienie zdolności wyczucia energii oraz kierowania jej za pomocą woli. Jest
to podstawowe ćwiczenie. O to, co trzeba zrobić:
* Usiądź wygodnie na podłodze i rozluźnij się.
Okej. Uspokój się,
Vivianne. To tylko próba. Nic ci chyba nie będzie od samego siedzenia, mam
rację? – skarciłam się w myślach.
* Postaraj się usunąć z umysłu wspomnienia dnia, by
nic nie rozpraszało twojej uwagi.
Wydaje się dość
proste. Poradzę sobie, na pewno. To nic takiego. To, co robię, jest
w porządku. – zapewniałam siebie.
* Ułóż ręce w takiej pozycji, aby dłonie były
ustawione wewnętrznymi częściami do siebie, a łokcie spoczywały udach –
tuż przy biodrach (chodzi o to, by podczas ćwiczenia nie czuć zmęczenia mięśni
podtrzymujących ręce)
Gotowe. Niezbyt
wygodna pozycja, nic się chyba nie stanie, jeśli zamiast na biodrach ułożę
łokcie bardziej na udach, prawda? Zmieniłam pozycję – od razu lepiej,
wygodniej.
* Skup się na swych dłoniach, każ energii zgromadzić
się w nich. Rób to, aż poczujesz, że ręce robią się ciepłe.
Skupienie, już się
robi. Skupiam się, skupiam i… Nic. Absolutnie nic. No dalej! Przecież każę Ci
energio zgromadzić się w moich dłoniach, dlaczego mnie nie słuchasz? – oburzyłam
się.
Ale ja jestem głupia!
– wygarnęłam sobie w myślach, non stop się dekoncentruję. Przez to aż pominęłam
jeden punkt. Po usuwaniu wspomnień jest jeszcze:
* Oczyść umysł z myśli, musisz być jak czysta kartka,
dopiero wtedy moc do Ciebie przyjdzie.
Oczyściłam umysł. Nie było to łatwe. Ciągle myślałam o tym, aby nie
myśleć. Absurdalne i zdecydowanie zbyt męczące… Koniec końców pozbyłam się
z umysłu wszystkich niepotrzebnym słów i obrazów, pozostawiając w nim tylko
jedną, wielką, czarną pustkę. Poczułam! Naprawdę poczułam! Uśmiechnęłam się
lekko i wszystko zniknęło.. No pięknie, teraz muszę zacząć od początku, ale tym
razem nic już nie rozproszy mojej uwagi. Nie dam się niczemu zdekoncentrować.
Osiągnę cel, chociażby nie wiem, co się miało stać!
~*~
I jak wrażenia po rozdziale, żuczki kochane?
Spodobało się?
Do następnego! ;)
Pozdrawiam, Winter Blackrose.
Blog został dodany do Katalogu Euforia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Białko :>
Dzięki wielkie ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMyślę, że ona nie wie, że rzuca się na głęboką wodę. Ten dar widzenia aur może prowadzić do poważnych konsekwencji. Sądzę, że bohaterka naprawdę musiała mieć dosyć życia, skoro wcześniej próbowała nie spać przez jakiś czas. Może chciała się zabić? Ale jej charakter wskazuje na to, że po prostu pragnie dawki emocji.
UsuńZobaczymy, czy uda jej się zapanować nad swoim darem.
Pzdr., Carmille.
Owszem, może mieć tragiczne skutki na jej przyszłość, ale co ma do stracenia?
UsuńWinter ;)
Życie hihi :3
UsuńA więc bohaterka jednak zdecydowała się na sen, tyle że był to swojego rodzaju koszmar na jawie. Zaintrygowała mnie postać tej kobiety oraz trochę dziwi mnie, że w XXI wieku twoja bohaterka szuka informacji w bibliotece zamiast w internecie. Skąd wzięłaś te określenia odnośnie kolorów (pytam, bo spotkałam się kiedyś z nieco innymi). Nadal części wydają mi się strasznie króciutkie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dlaczego biblioteka? Mimo iż mamy XXI wiek, ludzie nadal często z nich korzystają, po za tym Internet to czarna dziura, w której - jak wiadomo - nie wszystkie informacje są zgodne z prawdą. Każdy może umieścić w nim, co tylko zechce.
UsuńZdaję sobie sprawę, że jest określenia są inne. Dobierałam je według moich skojarzeń.
Książki, opowiadania, baśnie są wymysłami autora. Oczywistą rzeczą jest, że jeśli chcę się napisać historię inspirowaną czymś tam, to robi się research, szuka kontekstów, pomysłów, wątków, ale to nie znaczy, że trzeba ściśle trzymać się utartych schematów.
W powieściach historycznych wypadałoby, w fantastyce liczy się wyobraźnia :)
Pozdrawiam, Winter.
Dzień dobry! dla urozmaicenia komentarzy!
OdpowiedzUsuń* (...)Otworzyłam przerażona oczy. - tutaj kropka jest koloru niebieskiego. Taka malutka uwaga.
* (...) * Oczyść umysł z myśli, musisz być jak czysta kartka, dopiero wtedy moc do Ciebie przyjdzie. - w tym wypadku punkty powinny być oznaczone czymś innym, niż gwiazdkami (*). Jakąś kropką (•;○) czy innym znaczkiem (♦;♣;♠;♥)
* co do błędów - nie wykryłam nic, a to jest bardzo ważne.
* o zastosowaniu przerw między odstępami w tekście, mówiłam komentarz wcześniej, także nie będzie się powtarzać.
* dało by się coś zrobić z tymi wielkimi literami? Troszkę kuriozalnie to wygląda przy czcionce w komentarzach i w poście.
* rozdział również ciekawy
Pozdrawiam,
M.
Co do tekstu z początku rozdziału: powinien on zostać potraktowany cytatorem ( takim "" w bloggerze )
UsuńM.
Dobry pomysł z tymi gwiazdkami, jest bardziej przejrzyście niż w poprzednim.
Usuń*#2 - Dlaczego nie mogą być gwiazdki?
Cieszę się, że rozdział się spodobał! ;)
Pozdrawiam, Winter Blackrose.
Czemu? Otóż wcześniej się strasznie zlewały, ale od kiedy poprawiłaś wielkość liter, gwiazdki wyglądają całkiem fajnie.
UsuńDlatego też napisałam, żeby nie gwiazdki.
M.
"w tym wypadku powinny..." to powinny czy mogły? Mogły być oznaczone czymś innym, ale nie musiały, tak więc wydaje mi się, że wspomniałaś o tym tylko po to, by się doczepić i znowu pokazać jak to lubisz się mądrzyć, a nie dlatego, że uważałaś to za błąd. Jeśli coś ci się jedynie wydaje, nie masz pewności lub jest to jedynie nakierowane twoim subiektywizmem, gustem, to wypadałoby o tym wspomnieć i nie pisać "powinno" gdy wcale nie powinno xD
UsuńA teraz co do rozdziału i fabuły. Ja to jednak się lubię zapuszczać w psychikę bohaterów i w ich szkielety psychologiczne oraz czasami rzucić własnymi poglądami. Wydaje mi się, że bohaterka jest w dużym błędzie. Nie wystarczy poznać znaczeń kolorów aur, zdefiniować je, by poznać człowieka. W końcu ilu jest takich czerwonych, białych, żółtych? Wielu, a jednak każdy jest inny. Na to jacy jesteśmy składa się wiele czynników i wydaje mi się, że jeszcze nie raz ją ten kolorek zaskoczy, bo nagle przeistoczy się w coś innego, zajdzie jakąś inną barwą, chmurą, mrokiem.
Sama bohaterka jest taką mieszanką - z jednej strony czuje się gorsza od innych, dostrzega swoją inność i nie widzi w tym niczego dobrego, a zaraz potem czuje się wyższa od innych, ważniejsza, mądrzejsza. Myślę, że wiele młodych osób tak ma, jakby zaprzeczało samym sobie, toczyło w sobie taki dyskus, który raz sprowadza ich do "jestem prawdziwym zerem" a drugi raz "ale nie, to oni są zerami, a ja jestem ponad tym".
Koszmarek urokliwy xD
Przed bohaterką jeszcze wiele przygód, w których będzie się uczyć o świecie.
UsuńMasz rację, kolory nie wystarczą, ty to wiesz i ja to wiem, ona nie. Jaki to i wiele innych czynników będzie miało wpływ na opowieść? Tego się przekonamy. Oboje.
Pozdrawiam, Winter.