– Nie wiem,
czym Ty się tak właściwie przejmujesz. –
Czarnowłosy chłopak uniósł pytająco brew, jednocześnie lustrując dziewczynę
swoim charakterystycznym lodowatym spojrzeniem, jakby nie dowierzał, że ktoś
taki, jak ona, może mieć aż tyle
wątpliwości. Teatralnie pogładził swoją brodę, zastanawiając się nad czymś
usilnie. – To, że nareszcie zaczęli działać, było do przewidzenia, kiedyś w końcu musieli zacząć
realizację planów. Przynajmniej mamy pewność, że ona nie jest szczurem. To
nasza przewaga. A przecież tak długo na to czekaliśmy, musimy ją mieć… Słuchaj, długo się głowiliśmy, na co oni
tak dokładnie polują, a przede wszystkim, dlaczego szukają tego u nas. Nie
wiedzieliśmy tego, ale przynajmniej mieliśmy wystarczająco oleju w głowie, by
blefować, tylko dzięki temu udawało nam się tyle czasu przeżyć. Wiedzieliśmy,
że nie zabiją nas tak długo, dopóki istniała nawet najmniejsza szansa na to, że
wiemy, gdzie ten ich tajemniczy skarb się znajduje. Teraz, gdy nareszcie
odkryliśmy, czego szukają, sami musimy to złapać. Szkoda tylko, że wcześniej
nie zorientowaliśmy się, że ta ich cenna zabawka będzie miała dwie nogi, dwie
ręce i sprawny rozum. – Mruknął po chwili, jakby mówił do siebie, ale ona i
tak go usłyszała. Echo sprawiło, że nawet najcichszy szmer brzmiał tutaj, jak
przepuszczony przez włączony megafon dźwięk. Rozejrzała się nerwowo po skąpanym
w mroku pomieszczeniu. Umówiła się tu z nim na rozmowę, miała tylko zdać raport
swojemu szefowi, który szczerze mówiąc był dla niej bardziej jak brat niż szef,
ale jak zwał, tak zwał. Nie podobało jej się to miejsce. Zwykle spotykali się w
ich kryjówce. Wszyscy. Dziewczyna głowiła się teraz, dlaczego on tym razem
wybrał jakiś stary, porzucony magazyn na obrzeżach miasta, a nie ich bezpieczną
i przede wszystkim dobrze strzeżoną bazę. Tak czy inaczej mówi się trudno –
powtarzała w myślach - Nie wejdziesz człowiekowi do głowy. Wciąż jednak miała
parę wątpliwości, co do jej jutrzejszej misji.
– Jesteś
tego pewien? Tak w stu procentach? – Spytała jeszcze raz dla pewności. Musiała wiedzieć,
że to, co planują zrobić, nie zniszczy ich wielomiesięcznej pracy. Nie po to harowali
tyle czasu, narażali swoje życia, żeby teraz wszystko diabli wzięli!
– Dobrze
wiesz, że tak. – Przekomarzał się z nią.
– Gdyby to była jakaś zasadzka, to już dawno byś to wyczuła. – Miał racje. Prawie zawsze ją ma, a ona już od dawna
powinna o tym wiedzieć.
– Wiem o
tym doskonale, panie wielce-super-hiper-perfekcyjny. – Odpowiedziała mu z grymasem wymalowanym na twarzy. – Co
mam z nią potem zrobić? – Spytała bezpośrednio,
nawet nie siląc się na uprzejmość, by ponaglić Christopher’a. Niezależnie od tego,
jaki on akurat miał humor, musiała znać konkretne dane dotyczące tego zadania,
aby to zakończyło się powodzeniem.
– Dobrze by było, gdybyś z nią do nas przyszła.
– Niech
będzie. – Zgodziła się i nie chcą dłużej
przebywać z nim w tym upiornym pomieszczeniu, wyszła pośpiesznie na zewnątrz,
kierując się w tylko sobie znanym kierunku.
– Zaufaj
sobie. – Szepnął, nawet na nią nie patrząc, gdy
wychodziła.
– Tak
zrobię. – Również odpowiedziała cicho.
*
* *
To dziś, na prawdę dziś. Jejku, ale
się denerwuję! Czuję się, jakbym miała zaraz paść na podłogę i już z niej nie
wstać. Zawsze byłam spokojna i niczym nie wzruszona, a teraz zrobił się ze mnie
jeden wielki kłębek nerwów. Nigdy wcześniej nie czułam się aż tak wytrącona z
równowagi. Moje mięśnie są teraz jak z waty i mam wrażenie, że gdyby nie moja
elastyczna skóra i twarde kości, to już dawno rozpadłabym się na kawałki. To wszystko dlatego, że się z nią umówiłam. To prawie tak, jakbym w końcu miała jakąś koleżankę.
Wdech, wydech, Vivin. Nie zapomnij o oddychaniu, nie zapomnij. – Powtarzałam nerwowo w myślach.
Przygryzłam
gorączkowo wargę i zatrzasnęłam drzwiczki od szafki, w której zwykle zostawiało
się kurtki i stroje na w-f. Zmuszając swoje kończyny do ruchu, odeszłam kilka
kroków od „sfery bezpiecznej” przy mojej szkolnej skrytce i nie mając już za
bardzo ani czasu, ani wyboru, popłynęłam wraz z tłumem uczniów wąskim
korytarzem w kierunku sal lekcyjnych.
Wchodząc do klasy na drugim piętrze
z numerem siedemnaście, rozejrzałam się po pomieszczeniu. Prawdopodobnie
zarówno moje miejsce w ostatnim rzędzie pod oknem jak i okoliczne ławki
będą puste, to już chyba tradycja. Siedzenie obok „wiedźmy z piekła rodem”, dla
nie świadomych chodzi tu oczywiście o mnie, grozi klątwą.
O-o! Chyba mamy
jakiegoś nowego w klasie. W dodatku biedak siedzi w pechowej ławce po mojej
prawej. A to znaczy, że jeszcze nie miał przyjemności wysłuchać wszystkich
plotek, jakie krążą na mój temat wśród uczniów. W sumie to mnie to nie dziwi.
Chłopak ma lekko przydługie włosy w kolorze dojrzałych płatków słonecznika
z grzywką postawioną buntowniczo do góry. Jego bardzo bladą skórę oświetlały
promienie porannego słońca, dodając jej magicznego blasku, a brązowe
tęczówki utkwione były nieruchomo w jeszcze niezapisaną tablicę. Ubrał się cały
na czarno, jak jakiś got i zaciągnął sobie kaptur bluzy głęboko na głowę. Nie
dziwię się, że siedzi koło mojego miejsca. Jego wygląd i postawa nie robią zbyt
dobrego, pierwszego wrażenia. To wyjaśnia, dlaczego nikt go jeszcze przede mną
nie ostrzegł. Niech lepiej szybko się przesiądzie, bo jeszcze doczepią mu łatkę
„czarownika z Salem”.
Przyłapując
się na tym, że już dłuższą chwilę stoję w przejściu i wpatruję się w blondyna,
co swoją drogą jest trochę niegrzeczne, postanowiłam, że podejdę do niego i
każe mu się przesiąść. Wiem, że to nie jest w porządku, ale co mnie to
obchodzi. Nie chcę, żeby skończył tak samo jak ja, wiem jakie to uczucie być
odrzuconym. Co z tego, że swoim mrocznym wyglądem odstraszył już na wstępie
trzy-czwarte klasy. On wciąż ma szansę się z kimś zaprzyjaźnić, ja niestety
nie.
– Radzę Ci
stąd szybko spadać, koleś. – Zawołałam jakby od
niechcenia nawet na niego nie spoglądając, gdy byłam dość blisko niego, bym nie
musiała zdzierać sobie gardła wrzeszcząc przez całą salę, ale też na tyle
daleko, aby kilka innych osób mogło mnie usłyszeć. Jak już robić z siebie tą
złą, to po całości. Dwie dziewczyny słysząc mój głos schowały się w głąb
pomieszczenia. Chłopak ani drgnął. – Nie będę się powtarzać, nowy. To
Twoja ostatnia szansa, jeśli zaraz się stąd nie zwiniesz..
– To co? – Obrócił się gwałtownie w moją stronę. Ciężar jego
spojrzenia przeszył mnie na wskroś, w jego oczach widziałam wyzwanie. Kolczyk w
brwi sprawił, że wyglądał jeszcze bardziej niebezpiecznie. Na moment cała
odrętwiałam z zaskoczenia, po czym jak gdyby on się nigdy nie odezwał, a jego
spojrzenie nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia, opadłam lekko na swoje krzesło
i po chwili odparłam.
– To
będziesz skazany na mnie, blondynku. – Z braku
lepszego pomysłu na odpowiedź pomyślałam, że skoro już tak się rwie do walki,
to przyjmę jego wyzwanie. W końcu do tanga trzeba dwojga, prawda? Może być
całkiem zabawnie. On na to uśmiechnął się zadziornie.
– A proszę
bardzo. – Odwrócił się z powrotem w stronę
tablicy. No co za… Egh, aż brak mi na niego określenia.
Rozbrzmiał
dzwonek, a pani Smith jak zwykle weszła do klasy punktualnie, obdarowując
wszystkich zebranych swoim firmowym uśmiechem. Kto wie, może ten dzień nie
będzie aż taki zły, jak myślałam?
* * *
– Opowiedz
mi, co konkretnie zmieniło się ostatnio w Twoim życiu. – Spytała, delikatnie się przy tym uśmiechając, jakby chciała mnie
zachęcić do mówienia. Miała rację, potrzebowałam zachęty. Czas przeznaczony na
przerwę mijał nieubłaganie, a mi głupio było powiedzieć cokolwiek. Niby
wszystko mi jedno, czy mnie polubi, czy weźmie za wariatkę, ale jednak… No
właśnie zawsze jest to głupie „ale”.
– Śnią mi
się koszmary. – Przyznałam się po upływie kilku
sekund, które zdawały się dłużyć jak godziny. Patrzyłam jej przy tym prosto w
oczy. Pierwsza zasada: nigdy nie okazuj słabości. Podeszłam do niej i usiadłam
obok na drewnianej ławeczce. – Czasem mam wrażenie, że to wszystko
dzieje się naprawdę, ale później okazuje się, że to tylko senna wizja. Problem
tkwi w tym, że ja nawet nie mam pojęcia kiedy zasypiam. W jednej sekundzie idę
przez park, a w następnej już przeżywam apokalipsę we śnie.
– I co o
tym wszystkim sądzisz?
– Nie wiem,
ty mi powiedz. – Przyszłam tu się czegoś
dowiedzieć, a ona się mnie pyta, co ja o tym sądzę? Co to u licha ma być?
Zmarszczyłam brwi, zdecydowanie mi się to nie podoba.
– Też mnie
to kiedyś spotkało. Osamotnienie, brak zrozumienia, dziwne obrazy wirujące w
umyśle. – Wyznała nie patrząc na mnie, jakby
wracała myślami w odległe zakamarki wspomnień. – Niecałe dwa lata
temu mieszkałam w dworku w małym miasteczku na północ od Londynu. Nie chodziłam
wtedy do szkoły, mnie i moją młodszą siostrę uczyła guwernantka[1],
którą zatrudnili nasi opiekunowie. Co jakiś czas robiła nam ćwiczenia i testy
sprawdzające nasze postępy w nauce. Pewnego razu w noc poprzedzającą jeden ze sprawdzianów
miałam sen. Widziałam w nim nauczycielkę zapisującą do niego pytania i
odpowiedzi. – Uważnie słuchałam jej opowieści,
choć nie miałam pojęcia, jaki ma to związek ze mną. – Następnego ranka
dostałam od niej kartkę z zadaniami. Dokładnie tymi, które mi się przyśniły.
Kolejność pytań, ułożenie zdań, wszystko było identyczne. Oczywiście zaliczyłam
go na maksymalną ilość punktów, co nie było żadną niespodzianką, no może
raczej dla mnie nie było. Po tym belferka
co chwilę robiła mi całą masę testów na inteligencję, wyniki za każdym razem
były wysokie dzięki moim proroczym snom, o których oczywiście nikomu nie
powiedziałam. Nie minęło dużo czasu, aż w mojej miejscowości okrzyknięto mnie
mianem „cudownego dziecka”, a rodzina postanowiła wysłać mnie do Francji, żebym
zaczęła swoją naukową karierę. Niestety, tak szybko jak szczęście przyszło, tak
poszło. Przestałam widzieć w wizjach odpowiedzi do egzaminów, za to zaczęły
pojawiać się ostrzeżenia dotyczące przyszłości. Zeszłoroczny wybuch
wycieczkowca niedaleko Calais[2],
zamach na pałac Elizejski[3],
pożar opactwa Westminsterskiego[4],
rozbicie dwóch samolotów nad Atlantykiem, tsunami nad wybrzeżem Japonii,
wszystko przewidziałam. Za każdym razem ostrzegałam przed katastrofami, na
początku wszyscy się mnie śmiali, ale gdy wszystko, co mówiłam, stawało się
prawdą, zaczęli mnie wytykać palcami i unikać. Przestałam wywoływać swoje
prorocze sny, aż z czasem stały się one mniej wyraźne, a w końcu prawie
zniknęły. Załamałam się, uciekłam z akademika i wylądowałam na ulicy. Myślałam,
że to mój koniec, na szczęście szybko odszukał mnie Chris. Pokazał mi, co
potrafi, był taki jak ja, powiedział też, że nie jesteśmy jedyni i żebym do
niego dołączyła. Gdy jego i rodzice odrzucili go po tym, jak odkryli jego
„dziwactwo”, postanowił poszukać innych, takich jak my. Teraz jest nas całkiem
sporo. Wszyscy skrzywdzeni przez los w taki, czy inny sposób, zostaliśmy
przygarnięci przez niego. Na dziś dzień mamy nowy dom, wsparcie, nową rodzinę,
i przede wszystkim mamy siebie.
– Dlaczego
mi to opowiadasz? Jaki to ma związek z moimi koszmarami?
– Nie masz
w sobie zbyt wiele cierpliwości, prawda? – Spytała,
a na jej ustach zagościł chytry uśmieszek. Rozluźniłam mięśnie, widząc, że jest
przyjaźnie nastawiona, chodź to nieznaczny, że i ja się zacznę spoufalać.
–
Nie przepadam za marnowaniem czasu. – Mruknęłam
ponuro i szczerze.
– No to jest
nas dwie. – Wstała energicznie. – Choć, przejdziemy się. – Wyciągnęła
do mnie rękę, a ja przyjęłam jej pomoc i również podniosłam się z ławeczki.
– Gdzie
idziemy? – Spytałam z ciekawości.
– Na wagary.
Muszę powiedzieć, że wygląd bloga jest po prostu prześliczny c: Tylko tekst trochę za ciemny. Jak na razie jest bardzo ciekawie,a pomysł z wizjami wydaje się być naprawdę intrygujący. Nie znalazłam żadnych błędów, a to się chwali. Fajnie, że tak dobitnie przedstawiłaś konsekwencje odmienności.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i w wolnym czasie zapraszam również do siebie c: ~ EvilRay
www.lukanukaadv.blogspot.com
Dziękuję bardzo! Mam nadzieję, że będzie Ci się dalej podobac :3
UsuńNie spodziewałem się zmiany narracji, ale spodobał mi się ten zabieg, chociaż wiem, że większość uważa, że powinno się być konsekwentnym i nie zmieniać narracji, że o ile można skakać po postaciach i ich perspektywach, o tyle 3os i 1os nie powinno się mieszać, podobnie jak czasów teraźniejszego i przeszłego. Ja tam tak mieszałem i jakoś z tym żyję, więc nie krytykuję takich zabiegów xD
OdpowiedzUsuńA więc dziewczyna jest potrzebna im. Po co? Podoba mi się tajemnica w tym opowiadaniu i że najwidoczniej właśnie zaczyna się akcja.
Dziewczyna znowu idzie sinusoidycznie - raz czuje się wyższa od innych i ważniejsza, a innymi razy zaniża swoją wartość i uważa, że nawet nie ma prawa do tego, by mieć przyjaciół, a z drugiej strony chce ich mieć.
Myślę, że niepotrzebnym było wyjaśnianie kto to taki jest ta guwernantka. Wydaje mi się, że każdy takie podstawy wie. Choć może się mylę? Może ludzie mniej wiedzą niż ja sądzę, że wiedzą?
"wszyscy się mnie śmiali" - ze mnie
No i teraz mnie ciekawi na co komu ta armia odmieńców, bo że tak ich przygarnia i udaje wyrozumiałość bez powodu, to w to bym nie wierzył.